O podejrzanym rozłożeniu głosów w niektórych komisjach pisali m.in. użytkownicy Wykopu czy X. Wspominał o nich także Roman Giertych, a szerzej pojedyncze przypadki opisał Onet oraz „Gazeta Wyborcza”. To drugie źródło zwróciło uwagę na „cud nad urną” w Krakowie. W tym mieście zdecydowanie wygrał Rafał Trzaskowski, osiągając zresztą swój najwyższy wynik na południu Polski. W jednej komisji jednak wypadł wyjątkowo słabo.
Wybory prezydenckie 2025. Nieprawidłowości w liczeniu głosów
„GW” zauważyła, że w pierwszej turze Rafał Trzaskowski w komisji nr 95 zdobył 550 głosów, a Karol Nawrocki 218, co dało mu dopiero trzecie miejsce (za Sławomirem Mentzenem). W drugiej turze kandydat KO zdecydowanie jednak przegrał, a Nawrocki miał 500 proc. głosów więcej. Trzaskowski miał dostać 540 głosów, a Nawrocki 1132 i wygrywał w stosunku 67,7 do 32,3 proc.
Nieoficjalnie „Wyborcza” dowiedziała się, że przewodniczący komisji miał wysłać do PKW swoje stanowisko w tej sprawie. Gazeta twierdzi, że przyznawał się w nim do pomyłki w protokole, gdzie wynik Trzaskowskiego przypisano Nawrockiemu i odwrotnie. Raczej nie ma szans na ponowne przeliczenie głosów. Sąd Najwyższy może jedynie rozpatrzyć protest wyborczy i stwierdzi, czy zdarzenie miało wpływ na wynik wyborów. Przy tak małej liczbie głosów, raczej nie można na to liczyć.
O większej liczbie wątpliwych przypadków napisał Onet. Portal zamieścił nawet mapę komisji, w których doszło do błędów na korzyść obu kandydatów. Takich miejsc na godzinę 16 w czwartek wskazał 15. 12 pomyłek miało miejsce na korzyść Nawrockiego, a z 3 skorzystać miał Trzaskowski.
Dziennikarze zwracali uwagę, że w większości przypadków wyniki obu kandydatów po prostu zamieniono miejscami. Podkreślali jednak, że ostatecznie błędy mogły skutkować zawyżeniem głosów na korzyść Nawrockiego o około 4,5 tys., co nie wpłynęłoby na ostateczny wynik. Nawet po skorygowaniu tych obliczeń, przewaga Nawrockiego byłaby wciąż większa o ponad 360 tys. głosów.
Wybory 2025. Rzecznik PKW komentuje wątpliwości
Rzecznik Państwowej Komisji Wyborczej Marcin Chmielnicki w rozmowie z Onetem odniósł się do sytuacji. — Obecnie wyniki głosowania w obwodowych komisjach wyborczych mogą zostać zweryfikowane wyłącznie przez Sąd Najwyższy, po złożonych protestach wyborczych — przypominał.
— Kwestię przebiegu głosowania w poszczególnych komisjach mogą też badać organy ścigania, o ile mają podstaw y, by prowadzić jakieś postępowania — dodawał.
— Procedura zatwierdzania protokołów po głosowaniu wygląda zaś tak, że kiedy jakaś obwodowa komisja wyborcza przekaże taki protokół do komisji okręgowej, ta może badać go wyłącznie pod względem formalnym i spójności arytmetycznej. Nie jest uprawniona do zakwestionowania protokołu z powodu tego, że wyniki odbiegają od tych z I tury – zaznaczał.
— Odpowiedzialność za prawidłowość przebiegu głosowania ciąży na obwodowych komisjach wyborczych, złożonych z przedstawicieli różnych, często konkurujących ze sobą komitetów wyborczych oraz obserwatorów społecznych i mężów zaufania — stwierdził.
W anonimowej wypowiedzi dla Onetu jeden z polityków KO przyznał, że nie wierzy w teorie spiskowe i ingerencje w przebieg głosowania, nawet jeśli wyniki II tury nie był zadowalające dla jego ugrupowania.
— A protest wyborczy dotyczący takich sytuacji, gdy kandydat w II turze dostaje nagle o kilkaset procent głosów więcej, bada tylko Sąd Najwyższy. I nawet jeśli protest uzna, to może także stwierdzić, że podnoszone wątpliwości nie miały wpływu na ostateczny wynik głosowania. Wynik jest, jaki jest i z tym trzeba żyć – podsumował.
Czytaj też:
Sikorski o wygranej Nawrockiego. „Głos wyborców to głos boga”Czytaj też:
Niespodziewana decyzja Giertycha. Ogłosił to w sieci